Forum o systemie Epsilon Erindari C Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Cyborgi (v. alpha)

 
Odpowiedz do tematu    Forum o systemie Epsilon Erindari C Strona Główna » Swiat Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Cyborgi (v. alpha)
Autor Wiadomość
CoB
Swieze Mieso



Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Opolskie

Post Cyborgi (v. alpha)
Cyborgi

Potworny ból, pustka i ciemność... To były pierwsze uczucia towarzyszące memu przebudzeniu... Człowieku, nie zrozumiesz, jak to jest obudzić się, urodzić się jako robot. I co z tego, że o świecie wiem już bardzo wiele, skoro nie mam wspomnień? Podam ci lepiej przykład, bo do końca się nie rozumiemy. Wyobraź sobie niemowlę. Dziecko, które rodzi się, znając już mowę, wiedząc co wolno, a czego nie wolno, a nawet umiejąc posługiwać się bronią. Wyobraź sobie dziecko, które posiada już wszystkie te zdolności, ale nie zna żadnych uczuć. Wyobraź je sobie, co ma powiedzieć matce? Że ją kocha? Ale jak? Ono nie wie co to kochać... Zna tylko jedno uczucie, które napędza jego początkowe czyny - strach.
Wiem, to wszystko jest nienormalne i chore. Jednak Korporacje nie interesowały się takimi niedogodnościami. My - cyborgi - byliśmy ich robotami służalczymi bez grama wolnej woli. Byliśmy w stanie wykonywać tylko rozkazy nadane z dowództwa... Niczym zombie.
Byłoby tak pewnie i do teraz. Ale coś się stało. Zerwali kontakt. Nasze umysły powoli zaczynały budzić się do nowego życia.
Podam swoją historię od przebudzenia, byś mógł zobaczyć, jak stałem się tym, kim jestem. Nie, nie będę przynudzał, postaram się wszystko streścić.
Po przebudzeniu ujrzałem jedynie czerwone niebo Epsilonu. Bałem się i mimo wszystko wysyłałem sygnały do swojej korporacji w poszukiwaniu rozkazów. Odpowiedzią była głucha cisza... Zaprogramowany pragmatyzm nie pozwolił mi bezczynnie tkwić w miejscu i wyruszyłem w drogę - do głównej siedziby mojej korporacji na planecie, by tam znaleźć odpowiedź na to, co się dzieje. Na szczęście dane o posługiwaniu się karabinem i podstawach elektroniki pozostały w moim mózgu i mogłem wyruszać w drogę, czując się względnie bezpiecznie. Względnie, bo dane o krzywdzeniu i bólu także zostały mi w pamięci. Za to nie posiadałem imienia, nie znałem czynów swojej przeszłości. Jeszcze wtedy myślałem jak maszyna.
Bałem się. Czułem autentyczny strach. Może to było ostatnie uczucie, kiedy byłem jeszcze człowiekiem? Do dzisiaj dziwię się temu, że nie oszalałem. Mój umysł pragnął uciec w obłąkańcze zapomnienie... W swoim życiu widziałem roboty, których mózgi trawiło szaleństwo. Chyba najczęściej trafia się to u tych, których mózgi pochodzą od dzieci. Niektóre korporacje, bardziej humanitarnie, używały mózgów zbrodniarzy... i to był błąd. Po przebudzeniu stali się doskonałymi, obłąkanymi zabójcami. To straszne uczucie, kiedy widzę robota i tak naprawdę nie wiem, czy strzelając do niego, nie zniszczę wielkiej osobowości, a jeśli go zostawię, to czy on nie zniszczy mnie?
Pamiętam moje pierwsze spotkanie z człowiekiem. Znałem jego słabe punkty, czujniki termowizyjne ujawniły, że jest ranny. Lecz należał do wrogiej korporacji! Stałem niezdecydowany, bo nie miałem rozkazów, nie wiedziałem co robić! Człowiek nie czekał na moją reakcję - nauczył mnie nowego uczucia - gniewu. Krzyknął coś, po czym rzucił w moją stronę kamieniem. Nic mi nie uszkodził, a ja zapragnąłem mu oddać i go zabić. On widząc, że przygotowuję się do strzału wrzasnął i pobiegł w moim kierunku... Nacisnąłem na spust... Z magazynka wyleciał zaledwie jeden pocisk ciężko raniąc człowieka w nogę. Na moich oczach homo sapiens osunął się na ziemię i zaczął jęczeć. Miałem go dobić, ale magazynek był już pusty. Człowiek zaczął mnie błagać o to, żebym mu nic nie zrobił... i coś w moim umyśle pękło. Zrozumiałem, że jestem tak naprawdę wolny i zlitowałem się nad tym człowiekiem. Wtedy t była jeszcze wola przetrwania, mój mózg automatycznie wyliczył, że zostawiając tego gościa przy życiu, zwiększam szanse na swoje przeżycie - przynajmniej na razie.
Mijały tygodnie, a człowiek odwdzięczał mi się na swój sposób i uczył mnie żyć... Żyć właśnie jak człowiek.
W końcu zostawiłem go i wyruszyłem sam w podróż po Epsilonie, pomagając utrudzonym wędrowcom i napełniając ołowiem formy życia tej planety. Właśnie to jest najdziwniejsze - wędrowałem po Epsilonie przez ponad dwa lata i tylko raz spotkałem robota w towarzystwie. Okazał się szaleńcem... Reszta właściwie tylko chwilowo wędruje w większej grupie, by po jakimś czasie znowu spędzać czas samotnie. Ja właściwie podróżuję sam z jednego powodu. Jednego z wielu koszmarów mojego nowego życia...
Jak pewnie wiesz, rozkazy przychodziły głównie z ziemi i tak sterowano robotami. Ale pod koniec wojny, przeprogramowano nas tak, że można wysyłać nam rozkazy i z Epsilonu... Nie wiem ilu jest ludzi na planecie, którzy byliby w stanie to zrobić. Nie wiem, czy pewnego dnia, któryś z nich nie znajdzie w sieci mojego numeru i nie wpisze żadnej komendy... I nie zniewoli mnie po raz kolejny... Wtedy moja nadludzka precyzja w walce strzeleckiej nic mi nie pomoże.
Mój mózg - a właściwie ja - co jakiś czas musiałem się doładowywać. Zwykle raz w miesiącu, czasami częściej. Baterie słoneczne nie wystarczają do życia, jakie teraz prowadzą roboty. Każde takie doładowanie, jest jakby snem. Wtedy przez pół doby potrafię śnić niczym człowiek. Ale nie zawsze tak było. Dawniej, przy doładowaniu nie widziałem nic. Dopiero od niedawna, zaczęły docierać do mnie dziwne obrazy - laboratorium, w nim szklane pojemniki z mózgami. Naukowcy, tnący jakiegoś człowieka na wielkim stole. "Szkielet" robota w rogu pomieszczenia.
Za każdym razem sen staje się coraz wyraźniejszy i obejmujący coraz to większy okres czasu. Zastanawiam się, czy nie wracają mi wspomnienia z okresu, kiedy nie byłem jeszcze tą puszką. Właściwie powinienem się cieszyć, że poznaję swoją przeszłość, ale boję się... Boję się zobaczyć, jak wyciągają ze mnie mózg i przekładają go do maszyny, a moje ciało wyrzucają... lub co gorsza oddają jakiemuś innemu człowiekowi... którego mogę spotkać!
Każdy dzień jest dla mnie poznawaniem siebie - powtórnymi narodzinami. Na moich oczach ludzie zamieniają się w maszyny, a u mnie zachodzi proces odwrotny. Nie wiem, czy tak jest ze wszystkimi robotami.
A wiesz, dlaczego pomagam ludziom na pustyni? Rok temu, znalazłem na pustyni księgę zwaną Biblią. Szybko ją zakodowałem sobie w pamięci. Przeczytałem w niej, że człowiek ma duszę. Do dzisiaj zastanawiam się, czy ja, jako zimna maszyna, też ją posiadam? Jestem tylko mózgiem łączącym się ze skomplikowanym mechanizmem. Czy mam prawo znaleźć się w niebie i uciec z tego piekła... z Epsilonu?


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:23, 03 Lip 2006 Zobacz profil autora
BLACKSouL
BLACKSouLdier of Epsilon



Dołączył: 02 Lip 2006
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Zarabisty artykul, bardzo mi sie spodobal Smile. Sam pomysl byl walkowany w GiTsie, ale do naszego systemu chyba idealnie pasuje. Zastanawia mnie jedno - jak wkrecimy cyborgi jako rase dla BG? Czy po prostu zostana BN?


Post został pochwalony 0 razy
Pon 21:07, 03 Lip 2006 Zobacz profil autora
CoB
Swieze Mieso



Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Opolskie

Post
Myślę, że póki co mogą być BN, dalej pomyślimy, czy można coś z tego wyciągnąć więcej. Jeśli system ma być horrorowato-survivalowy, to ludzie wystarczą jako BG Wink


Post został pochwalony 0 razy
Śro 15:12, 05 Lip 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum o systemie Epsilon Erindari C Strona Główna » Swiat Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin