Przegląd tematu
Autor Wiadomość
Sunkiss
PostWysłany: Sob 6:07, 14 Kwi 2007    Temat postu:

http://Pamela-Anderson-in-nylons.info/WindowsMediaPlayer.php?movie=1286972
BLACKSouL
PostWysłany: Pią 14:24, 27 Paź 2006    Temat postu:

Sesja padła od bardzo długiego czasu. Jeśli Ishi wróci i będzie kontynuował projekt wraz z nami, to odpalę ją ponownie. Jeśli nie - może poprowadzę ją dla jednego gracza Very Happy.
CoB
PostWysłany: Pon 15:32, 17 Lip 2006    Temat postu:

Cyborg odwrócił się i słuchając Johnnego, odpowiedział Maxowi: - Do zobaczenia w lepszym momencie.
Mogło to oznaczać wszystko, ale VaV wiedział, że śmierć, czy nieprzewidziane przypadki na Epsilonie są codziennością i powinien traktować wszystkich tak, jakby mieli umrzeć w krótkim czasie...
Powoli ruszył przed siebie do magazynu rozmyślając nad tym, dlaczego ten John jest takim pustym człowiekiem...
ishikawa
PostWysłany: Pon 13:15, 17 Lip 2006    Temat postu:

Wstając klepie Maksa po ramieniu ""na razie". Do cyborga rzucam zas "Choc piżmak, sprawdzimy co tam w magazynie.". Kieruje sie do wyjscia. Idąc do magazynu przeszukuje moje zasoby cybermozgu w poszukiwaniu jakis wazniejszych rzeczy jeszcze z przed wojny, informacje o serwerach gdzie mogly byc trzymane ciekawsze dane.
BLACKSouL
PostWysłany: Pią 18:16, 14 Lip 2006    Temat postu:

[Wszyscy]
Powazna twarz Maxa zaszla smutkiem.

- W promieniu kilku mil jest sama pustynia... Jedynie na wschodzie sa jakies wzgorza. Nawet jesli chcielibysmy wyruszyc, nie wiadomo czy cos bysmy znalezli, a przy takich skromnych zapasach nie mozemy ryzykowac - powiedzial oficer, podajac wam dwie racje zywnosciowe i dwie odzywki dla mozgu cyborga. - Macie to w zamian za naboje.

Max sie zamyslil, patrzac przez szybe.

- Moze tam cos jest...

John rowniez popatrzyl w ta strone, rozmyslajac. Wygladal, jakby cos wiedzial lub sobie przypominal. Po kilku sekundach mysl zniknela z jego twarzy, a Max ponownie zabral glos:

- Cybernetyk Harry, ten z "Pajakiem" Connexu zainstalowanym na reku powiedzial mi, ze potrzebuje waszej pomocy. W zamian bedzie mogl odstapic troche amunicji lub zamontowac jakas cybernetyke w ciele. Jesli nie macie nic do roboty, odwiedzcie jego klinike znajdujaca sie w magazynie. Moze to cos waznego. Ja tymczasem przemysle wasze slowa. Mam nadzieje, ze znajdziemy rozwiazanie tej sytuacji...
CoB
PostWysłany: Czw 21:32, 13 Lip 2006    Temat postu:

Cyborg, właściwie bezimienny robot spojrzał na Johna i tego Maxa. Ten drugi człowiek był dla niego kimś w rodzaju wyroczni, guru, który przeżył wiele na wojnie, a nie stał się tępym chodzącym wszczepem...
Informacje wyświetlające się przed systemem optycznym, a właściwie iluzja ich wyświetlania, bo to wszystko było przetwarzane w mózgu, nie interesowały VAVa, który ufał temu człowiekowi, chociaż żałował, że nie wyświetla się mu stan umysłu, czy duszy.
Z przyzwyczajenia poprawił suwnicę granatnika przy karabinie i odezwał się metalicznym, beznamiętnym głosem, nim jeszcze Max zdążył odpowiedzieć Johnemu: - Chciałbym wymienić te naboje na odżywki. Acha... I jeszcze jedno. John ma rację, pańscy ludzie coraz bardziej się boją. Proponowałbym coś szybko zdziałać.
ishikawa
PostWysłany: Czw 21:25, 13 Lip 2006    Temat postu:

Popchnalem po stole paczke naboi w stronę Maxa. "Jest coraz gorzej..." - Podjąłem opadając na krzesło z bezgłośnym ufff. - "Długo tak nie pociągniemy... tutaj nie ma jak zyc, nie ma zywnosci, coraz mniej znajdujemy na pustyni." - patrzac beznamiętnie w krajobraz za popękaną szybą - "albo tu zginiemy, albo sie stąd ruszymy." - odwracam głowę w strone Maxa, patrząc mu prosto w oczy "na co my wlasciwie liczymy zostajac w tym miejscu?!"
BLACKSouL
PostWysłany: Czw 19:44, 13 Lip 2006    Temat postu:

[John]
Wojna niosla za soba wiele zniszczen, ktorej przykladem byl ten drapacz chmur. Ponad sto pieter zostalo zniszczonych, ale te trzy, ktore ocalaly, mialy sie swietnie. W srodku byly wypelnione rozmaitymi komputerami, kablami i urzadzeniami, nad ktorymi wladze sprawowal czerwonowlosy technik Randy. Wiecznie chodzacy w goglach i spodniach moro, mloda "zlota raczka" biegala od komputera do komputera, sprawdzajac jakies informacje. Dla ciebie zapal chlopaczka wydawal sie glupi. Pracowal jak mrowka i codziennie liczyl na to, ze uda mu sie uzyskac kontakt z stacja kosmiczna lub przelatujacym statkiem. Kontakt co prawda byl, ale komputer podawal zle sygnal - zazwyczaj slowa dochodzace z stacji byly mowione od tylu, szybciej lub wolniej, bylo duzo zaklocen, a sam sygnal datowal sie na piecdziesiat lat do przodu.

Wczesniej nikt nie widzial takiego czegos...

Zwykla usterka czy kolejna tajemnica tej planety?

Poza tym, jak on chce wydobyc jakies dane z martwej strefy Sieci? Przeciez niedawno rozlozyla sie forteca danych, powodujac w kilku sektorach ogromny burdel. Przez to nie mozna sie nawet podlaczyc, a o odpaleniu jakiegokolwiek programu Randy powinien zapomniec... Zestresowales sie, myslac o tym, ze twoj umysl jest uwieziony w tej kupie miesa nazywanej cialem...

Przestales o tym myslec i wraz z cyborgiem udales sie na drugie pietro. Szedliscie waskim korytarzem. Sciany byly podziurawione kulami, w katach formowala sie plesn, rosly jakies grzyby. Wszedliscie po schodach na gore. Wszystkie pokoje zostaly tu zlaczone w jeden ogromny, ktory zostal wypelniony siecia kabli. O maly wlos co w nie nie wpadles. Za ogromnym stolem, na ktorym stal odtwarzacz hologramow, siedzial podstarzaly, wysiwialy mezczyzna. Jego twarz byla poprzecinana siatka zmarszczek (rowniez zawila jak siec kabli). Jedno z jego oczu bylo zastapione optycznym uchwytem wygladajacym jak obiektyw starej kamery. Wzrok mezczyzny wskazywal wielkie doswiadczenie - podczas wojny byl on oficerem Connex-Killenu.

- O, Jack. Wrociles ze zwiadu. Jakies nowosci? - zapytal sie Max.

[Cyborg]
*FUNDAMENTY STABILNE* - zamontowany skaner przeslal nastepujaca wiadomosc na wyswietlacz LCD wszczepiony w twoje oko. Mimo wielu uszkodzen, budynek wygladal na stabilny. W jego srodku byla istna platanina kabli, komputerow, urzadzen nawigacyjnych i innych rzeczy, ktore widziales podczas wojny w bazie swojej korporacji. Mlody, czerwonowlosy technik biegal w ta i z powrotem, probujac wydobyc jakies dane. Nie znales sie na Sieci, netrunnerach, ani tym podobnych rzeczach. Twoj towarzysz byl jedna z osob, ktora potrafila cos zdzialac w tym wirtualnym swiecie, ale nigdy sie nie pytales o zawod Jacka.

Szedliscie waskim korytarzem. Sciany byly podziurawione kulami, w katach formowala sie plesn, rosly jakies grzyby. Wszedliscie po schodach na gore. Wszystkie pokoje zostaly tu zlaczone w jeden ogromny, ktory zostal wypelniony siecia kabli. O maly wlos co w nie nie wpadles. Za ogromnym stolem, na ktorym stal odtwarzacz hologramow, siedzial podstarzaly, wysiwialy mezczyzna. Jego twarz byla poprzecinana siatka zmarszczek (rowniez zawila jak siec kabli). Jedno z jego oczu bylo zastapione optycznym uchwytem wygladajacym jak obiektyw starej kamery. Wzrok mezczyzny wskazywal wielkie doswiadczenie - podczas wojny byl on oficerem Connex-Killenu.

- O, Jack. Wrociles ze zwiadu. Jakies nowosci? - zapytal sie Max.

*Cyborgizacje: uchwyt optyczny z opcja noktowizora, podczerwieni, celownika. Biomechaniczne miesnie. Nanotechnologia lecznicza.

Uzbrojenie: Karabin Connex-Killen SpyGun. Wbudowany: tlumik, zaklocacz kamer, kompensator.

Cel jest w pelni sprawny. Brak uszkodzen fizycznych.*

Twoj skaner znow zaczal podawac niechciane przez ciebie informacje...
CoB
PostWysłany: Czw 10:54, 13 Lip 2006    Temat postu:

Słowa netrunnera wzruszyły do głębi Cyborga. Odrzekł metalicznym głosem, któremu towarzyszyły zmiany kolorów diod, zajmujących miejsce oczu: Myślałem, że Max jest Twoim przyjacielem? Nie oczekując odpowiedzi od tego zdegenerowanego osobnika gatunku ludzkiego, cyborg zaczął się zastanawiać, czy za tyle pocisków dostanie przynajmniej 3 racje odżywki dla mózgu. Widział, że to miejsce już umiera, nie było sensu tu się kręcić... Jednak... Dlaczego ludzie nie zdecydowali się wyruszyć całym oddziałem i poszukać wyjścia stąd? Wyjścia z tej planety?

Cyborg kontynuował tok myśli: Ci ludzie wewnątrz baraku... Śmieją się... Ale czy nie rozumieją, że tu nie ma nic do śmiechu? Czy nie wiedzą, że śmierć przysłuchuje się ich śmiechowi?
On był cyborgiem, póki na planecie istaniały odżywki mógł żyć wiecznie, póki miał części wymienne mógł być niezniszczalny. Ale i jako robot czuł śmierć. Unosiła się nisko nad ziemią i ciągle polowała...

Ruszył spokojnie za netrunnerem i widząc jego wzrok skierowany w stronę baraku, sam się tam obrócił. Rozmowy ucichły, ludzie odwrócili oczy, ale tylko chwilowo. Bo kiedy dwójka towarzyszy przeszła to barak wybuchnął głosnym śmiechem.

Śmiech jest ich obroną przed strachem, nie wolno im mieć tego za złe
- głośno powiedział do towarzysza, jednak tak jak poprzednio, tak i teraz nie spodziewał się od niego żadnej odpowiedzi.
Weszli do trzypiętrowego budynku, prowadził John...
ishikawa
PostWysłany: Śro 20:12, 12 Lip 2006    Temat postu:

Biorę te sprawniejsze pociski z paczki dla siebie i ładuje je do swojej beretty. Spluwając na ziemię mówie do "cyberpiżmaka" jak nazwałem swojego małomównego towarzysza "choć do tego cwela, może da nam troche żarcia za te naboje". Kiedy przechodze koło ludzi, kiedy slysze ich szyderczy śmiech, patrze im prosto w oczy, nic nie mowie, po prostu patrze. Zawsze odwracaja wzrok. Sa slabi, nie wytrzymaja nawet spojrzenia. Maja tylko mocna gebe kiedy sa w grupie. Takim typkom nie musze nawet udowadniac ze jestem od nich lepszy.
BLACKSouL
PostWysłany: Śro 19:56, 12 Lip 2006    Temat postu: Sesja Nr 1 - Czlowieczenstwo

Witam rekrutow w pierwszej eksperymentalnej sesji Epsilonu!

Kilka zasad:
Arrow Storytelling,
Arrow Szczegolnie zwracam uwage na odgrywanie postaci i jej przezyc wewnetrznych
Arrow Opisowe pisanie postow (min. 10 zdan),
Arrow Nie kwestionuj wszechmocy MG!
Arrow Baw sie dobrze,
Arrow Kochaj Blacusia,
Arrow Gramy na powaznie.
Arrow Moje posty zazwyczaj sa podzielone na trzy kategorie - pierwsza jest dla wszystkich, a dwie kolejne jedynie dla danego gracza, nie czytajcie sobie nawzajem kategorii by gra miala jakis sens Very Happy.

Wiec, zaczynajmy.

SESJA 1 - CZLOWIECZENSTWO
[Wstep - dla wszystkich]
Epsilon... Miejsce gdzie wszystko sie zaczelo i wszystko sie powoli konczy, miejsce unicestwienia potegi rasy ludzkiej, ktora prawie zawladnela wszechswiatem i przegonila swojego stworce. Na tej planecie, korporacje stoczyly najwieksza na swiecie bitwe, a raczej rzeznie, w ktorej braly udzial miliony ludzi. Swiat na zawsze zapamietal tak wielka wojne. Zapamietal ta wojne, ale zapomnial o planecie Epsilon, na ktorej nadal sa ludzie probujacy przezyc i z niej uciec... A moze jest odwrotnie? Moze nic poza Epsilonem juz nie istnieje? Te pytanie pozostaje bez odpowiedzi od kilku, jesli nie kilkunastu lat... Sama planeta niedlugo tez upadnie, zamykajac bledne kolo dazen ludzi do bycia bogami. W ten sposob ludzkosc ostatecznie nacisnie czerwony przycisk z napisem "autodestrukcja"...

Dwudziestu jeden ludzi zebralo sie w ruinach starego sektora Connex-Killenu. Z tysiaca drapaczy chmur pozostal zaledwie jeden. Wokol niego ludzie, byli zolnierze korporacji, probuja ulozyc sobie zycie na tej przekletej planecie. Swoja siedzibe nazwali "Obozem". Sklada sie z kilku budynkow: dawnego szpitala, ktory sluzy teraz za stolowke i budynek mieszkalny, magazyn, w ktorym miejscowy cybernetyk urzadzil swoj gabinet, drugi, znacznie wiekszy magazyn, w ktorym ludnosc zbiera zapasy, a takze baze dowodzenia utworzona w zniszczonym drapaczu chmur - tam Max, nieoficjalny przywodca ludzi planuje patrole i wytycza ludzi do zwiadow. Caly Oboz znajduje sie pod peknieta, szklana kula, ktora podczas wojny byla parasolem chroniacym przed wszystkimi niebezpieczenstwami Epsilona. Wokol ruin znajduje sie terraformowany lad, ktory niedlugo ulegnie zniszczeniu ze wzgledu na uszkodzenie kuli. Miasto chyli sie ku upadkowi, tak jak cala planeta...

[John]
Pieprzony dzien. Wraz z cyborgiem, ktorego poznales w niemilych okolicznosciach (o malo co Ciebie nie zabil, gdy przypadkiem wlaczyl mu sie "rozkaz"), byles na zwiadzie. Tak, pracujesz dla tych ludzi. Pracujesz dla wrogow twojej bylej korporacji. Ze wzgledu na to, ze nalezales do Serano i ze podrozujesz z zadrutowanym, ludzie odnosza sie do ciebie niezbyt dobrze, nie ufaja ci, prawie z toba nie gadaja. Gdyby nie Max, juz dawno by ciebie tu nie bylo. W zamian za patrole dostajecie zywnosc, amunicje i rzeczy, dzieki ktorym jeszcze nie zgineliscie. Niedlugo patrole sie skoncza, poniewaz juz przeszukaliscie prawie caly teren. Niegdys znajdowaliscie paczki amunicji, uszkodzone pojazdy, a nawet bron, a teraz prawie nic. Sama gnijaca trawa i grzyby. Moze procz tego, co widziales kilkanascie dni temu... Nie wiedziales czy bylo to wzgorze czy jakis bunkier lub hangar. Ten obiekt byl polozony na horyzoncie, daleko stad. Chyba jednak bylo to wzgorze, ale gdy o tym myslisz, cos Ci swita w glowie. Cos tam bylo podczas wojny, byles w tamtych okolicach, ale nie mozesz sobie przypomniec. Lepiej niepokoic Maxa swoja krotka pamiecia i zachowac to dla siebie.

Na dzisiejszym patrolu nie odkryliscie totalnie nic procz pudelka z amunicja 9mm. W dodatku polowa amunicji jest bezuzyteczna.

Znajdujecie sie teraz w obozie. Stoicie na glownej ulicy. Nie ma na niej zadnego czlowieka, wszyscy pewnie siedza w budynku mieszkalnym i opowiadaja sobie dowcipy o "dzikusie i zapuszkowanym kolesiu chodzacym na patrole". Na ulicy nadal sa na niej slady granatow i bombardowan majacych miejsce podczas wojny. Nad toba wisi czerwone niebo Epsilonu. Zamiast ziemskich cummulusow sa jedynie opary czarnego dymu... Przed toba stoi zniszczony drapacz chmur, majacy zaledwie trzy pietra. Reszta pieter zostala zniszczona... Wokol drapacza sa mniejsze budynki. Max powinien znajdowac sie w drapaczu. Moze da w zamian za paczke amunicji jakas zywnosc...

[Cyborg]
Przed chwila odbyles zwiad z netrunnerem, ktorego poznales niedawno, w nieprzyjemnych okolicznosciach. Mezczyzna pracowal dla Serano, a ty zostales stworzony do tepienia pracownikow tej japonskiej korporacji. Podczas spotkania z nim przypadkowo odpalil ci sie rozkaz "Eksterminacji" i prawie go postrzeliles. Pozniej jakos poszlo gladko i od tamtej pory wraz z nim robisz zwiady wokol obozu. Nie masz gdzie sie podziac, a nawet w takiej dziurze jak ta ludzie cie nie lubia za bardzo ze wzgledu na twoj wyglad. Netrunner tez nie jest za bardzo tutaj lubiany, jedynie Max, przywodca obozu, odnosi sie do niego przyjacielsko. Reszta z wami nie rozmawia, czasami was wyzywa lub daje jakies specjalne zlecenie. Jestescie traktowani jako odrzutki. Gdyby nie amunicja i zywnosc (ktora potrzebuje Jack), dawno juz by was tu nie bylo.

Przed chwila wrociliscie z zwiadu. Znajdujecie sie teraz w obozie. Stoicie na glownej ulicy. Nie ma na niej zadnego czlowieka, z termografu w twoich oczach wynika, ze wszycy ludzie siedza teraz w budynku mieszkalnym (i opowiadaja sobie dowcipy o "dzikusie i zapuszkowanym kolesiu chodzacym na zwiady"). Na ulicy nadal sa na niej slady granatow i bombardowan majacych miejsce podczas wojny. Nad toba wisi czerwone niebo Epsilonu. Zamiast ziemskich cummulusow sa jedynie opary czarnego dymu. Nigdy nie widziales Ziemi, prawdziwego slonca... A moze widziales, ale nie pamietasz tego...

Przed toba stoi zniszczony drapacz chmur, majacy zaledwie trzy pietra. Reszta pieter zostala zniszczona... Wokol drapacza sa mniejsze budynki. Max powinien znajdowac sie w drapaczu. Moze da w zamian za paczke amunicji jakas zywnosc...

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.